„Złota Górka wcale nie jest zwykłą górą beskidzką. Kryje w sobie ogromną pieczarę wypełnioną złotymi dukatami, perłami, szlachetnymi kamieniami migocącymi przeróżnymi barwami.
Wszystkie te bogactwa nagromadzili zbójcy, którzy do perfekcji opanowali sztukę chodzenia na szczudłach, dzięki czemu mogli poruczać się dużo szybciej, a ich nienaturalny wzrost budził zrozumiałe przerażenie. Rozzuchwalili się okrutnie, nikogo już się nie bali. W końcu postanowili ograbić skarbiec z Jasnej Góry. Przebrali miarę. W drodze do Częstochowy zostali pochwyceni i w mękach śmierć ponieśli, a o tej samej godzinie zapadło się wejście do pieczary. Otwiera się raz do roku w noc świętojańską, ale tylko na oka mgnienie. Gdyby ludzie potrafili zadowolić się małą cząstką bogactwa – odważny człowiek mógłby wejść na ów moment, wziąć garść dukatów i wyjść, zanim na powrót zamknie się ziemia, ale wielka jest ludzka chciwość. Ci, którzy znaleźli się w środku, chcieli zgarnąć jak najwięcej i omamieni blaskiem słońca zapominali o czasie. Nawet nie zauważyli, kiedy zamykała się pieczara, a teraz zaklęci siedzą wewnątrz góry i liczą brzęczące dukaty …”
Według Siemionowa nie jest wykluczone, że opowieść o zbójnikach ze Złotej Górki początkami swymi sięga XV wieku i ma prawdziwe podłoże. W XV wieku grasowały w księstwie oświęcimskim bandy rycerzy-rabusiów. O jednej z nich pisze historyk dr Józef Putek w swej książce: „W roku 1453 zasłynęli na Śląsku dwaj tacy polscy „rycerze”, pochodzący z lubelskiego: Jan Szczekocki i Jan Kuropatwa. Zwłaszcza Jan Kuropatwa należał do sławniejszych „raubritterów” (…) Wraz z Jakubem Nadobnym z Rogowa, był dowódcą bandy młodych szlachciców, która napadła na Klasztor Jasnogórski w Częstochowie, zrabowała kielichy, krzyże, obraz Matki Boskiej uszkodziła i odarła ze złota i klejnotów. Początkowo posądzano o ten napad husytów śląskich, a nawet z tego powodu zamyślano wydać wojnę Czechom. W Krakowie podniecony tłum mordował Czechów z zemsty za profanację świętości. Okazało się jednak, że sprawcami napadu byli wspomniani szlachcice, a także książę ruski Teodoryk. Kuropatwa i Nadobny za te zbrodnie byli zamknięci przez jakiś czas w wieży krakowskiego zamku. Możliwe, że opowieść ta, którą zanotował Jan Tarkota w Roczynach w II połowie XIX wieku, jest jakimś echem tych historii z XV wieku. Zwłaszcza, że w obu występuje sprawa obrabowania Jasnej Góry.
Baśń o Złotej Górce
Wśród beskidzkiego boru,
Gdzie jodły wieńce plotą,
Mieszkał wielki skąpiec,
co kochał tylko złoto.
Rankiem czy o wieczorze,
W dzień powszedni czy święto,
Słuchał jak w wielkiej norze,
Dukaty złote brzęczą.
Daremnie dzwony grają
Z wyniosłej swej wieżycy –
Skąpiec w swym skarbcu siedzi,
I złoto liczy, liczy.
A gdy przebrzmiało w lesie
Ostatnie dzwonów drgnienie,
Runęła z chciwym skąpcem
Skarbnica w głąb podziemi.
I przeszły wieki, wieki,
Nikt nie wie i nie zgadnie,
Jakie się skarby kryją
Pod Złotą Górką na dnie
Szumią pod modrym niebem
Jodły, buki i cisy,
A w Głębi skąpiec siedzi
I złoto liczy, liczy.
Lecz zawsze raz do roku,
W najuroczystsze święto
Otwiera Złota Górka
Skarbnicę swą zaklętą.
Lecz się spieszyć trzeba
I szybko wejść pod ziemię –
Bo skarby otworzone
Tylko przez oka mgnienie.
Kto ze skarbem wyjść nie zdoła
Nim dzwonów zmilknie granie,
Ten w głębi Złotej Górki
Na wieki już zostanie.
Lecz wielka ludzka chciwość,
I złoto świeci ładnie,
Więc wielu, wielu chciwców
W przepaści świeci na dnie.
Na górze jodły szumią,
Puchacze nocą krzyczą,
A w głębi skąpce siedzą
I złoto liczą, liczą.
Wanda Malicka
Brzezinka, gmina Andrychów
szkic monograficzny Jolanta Dusza
Andrychów 2003
Jawornica
Rozsiadła się beskidzka gaździna –
na Andrychów spogląda łaskawie –
wiatr spódnicę jej lasów wydyma –
albo tarza się w zrudziałej trawie.
W blaskach słońca skąpana, leniwa,
Ostrym szczytem ku niebu sięgnie,
w puchach śniegu długo odpoczywa,
choć już w dole zima z sań wyprzęgnie.
W biały welon mgły owija głowę
i spogląda zalotnie, wesoło,
lub w ponure dni listopadowe –
ciemnoszary kwef spuści na czoło.
W jasne noce śle tajne uśmiechy
do srebrnego za lasem księżyca.
Niesie dziwne półsłówka i szepty –
tajemnicza, jasna, srebrnolica.
To beskidzka gaździna – królowa,
to sąsiadka nasza – Jawornica.
Wanda Malicka
wiersz z tomiku: „Kocierskim gościńcem”
wyd. ZDK „Andropol”, 1980 r.